Wpisy
siedzę w czapce, opatulona grubą chustą i wysłużoną kurtką. sącząc wytworny drink gripex hot obserwuję moich gości.
na środku podwórka stoi cherlawy dziki gołąb, na moje wprawne oko depresyjny. rozważa zasadność posilenia się słonecznikiem, ale jakoś nie może się zdecydować.
rej wodzi ogromna zmutowana bogatka. chyba szanowna mamusia gustowała w dużych facetach. wszędzie jej pełno. wprawdzie słonecznik rozsypany jest w kilku miejscach, ale całkiem niepotrzebnie się tak szwenda. jako stały bywalec powinna wiedzieć, że menu u mnie do bólu monotonne.
oprócz łuskanego słonecznika są jeszcze tylko kule w zielonych siatkach, które ktoś ostatnio kradnie. to musi być jakiś większy ptak, wyszarpanie siatki powieszonej na mocnej tasiemce wymaga siły. kula też swoje waży. kradzieże dokonywane są albo po zmroku, albo o poranku. śledztwo byłoby dla mnie zbyt uciążliwe, a na detektywa mnie nie stać.
w rodzinie kosów najwyraźniej kryzys. zawsze przylatywały we trójkę, a od paru dni pojawiają się pojedynczo. jeśli nic się nie zmieni potrzebny będzie terapeuta rodzinny.
dzwońce jak zwykle agresywne w stosunku do bogatek. usilnie starają się je wypędzić. nie wiedzą, że mogą im naskoczyć. sikorki pierwsze odkryły tę stołówkę i są tu na prawach domowniików.
od paru tygodni nie widać sójek. nie da się wykluczyć, że wreszcie wybrały się za morze.
ponadto pojawia się stadko niebywale żarłocznych kowalików. oraz pragmatyczna czubatka: nie wdaje się w żadne relacje ani konflikty, zjada parę ziarenek i znika. i jeszcze malutka sosnówka, bardzo aktywna, ale nikt się jej nie czepia.
aha, zapomniałabym o rudej, wyjątkowo odważnej myszy leśnej. przychodzi chyba z daleka. szkoda, że nie ma żadnej torebki, mogłaby sobie wziąć trochę ziaren na drogę.
patrzę na całe to towarzystwo z sympatią, ale też pewnym dystansem. bo ja wciąż czekam i czekam na pewnego malutkiego ptaszka, który skradł moje serce. dzięki niemu zrozumiałam, co oznacza fraza: wypatrywać oczy. ale to już zupełnie inna bajka, może kiedyś o tym napiszę, a może nie. staram się nie być przesadnie sentymentalna.
a tak w ogóle, to szkoda, że niebawem trzeba będzie zamknąć ten biznes. podobno dokarmianie ptaków wiosną jest nieetyczne.
ulica Lecha Kaczyńskiego znika z Warszawy
POLITYKA W LIMERYKACH
Był raz Człowiek z Kryształu
Co brzydził się kapitału
Miał stare buty
Gajerek z juty
I miliard na dnie regału
BO TO JEST TAK